Pałac Buchholtzów zbudowano w latach 1892-1903 w stylu, który możemy określić jako eklektyczny z elementami neorenesansowymi i dużą ilością ornamentyki secesyjnej.
Fronton pałacu Buchholtzów |
Efektownie prezentuje się jego fronton, a szczególnie porozrzucane po całej fasadzie toskańskie kolumny, półkolumny, pilastry o głowicach obsypanych kwiatami słoneczników, tulipanów i maków; okna z bogato zdobionymi naczółkami osadzone między parami półkolumn; balkony w kształcie muszli i flankujące je pary maszkaronów; balkonowy portyk w środkowej osi wsparty na dwóch parach filarów powtórzonych na pierwszym piętrze; facjata zakończona rozbudowanym szczytem z okienną blendą na wierzchołku oflankowaną wolutami; fryz z dekoracją roślinno-groteskową; gzyms kostkowy i wydatnie profilowany gzyms wieńczący; dach mansardowy pokryty miedzianą blachą, z facjatami, z lukarnami dźwigającymi hełmy, z żeliwnymi sterczynami; wieża dźwigająca bocianie gniazdo.
Dekoracyjny detal |
Drzwi wejściowe w skrzydle bocznym | Atlanci na kolumnach portyku |
Pałac wzniesiony został według projektu nieznanego architekta dla Adolfa Buchholtza juniora. Jego ojciec, również Adolf, przyjechał z Łodzi do Supraśla w 1837 r., aby przy targowym rynku zbudować niewielką fabryczkę sukna i kortów. Był to – jak na owe czasy – nowoczesny zakład przemysłowy, wyposażony w maszyny najnowszej generacji, kiedy więc w roku 1877, a potem w latach 1883-1885 Białostocczyznę nawiedził kryzys ekonomiczny i spowodował upadek supraskiego przemysłu, fabryka Buchholtza wyszła z niego obronną ręką i w ostatniej dekadzie XIX w. stała się nawet największym zakładem przemysłowym w okręgu białostockim.
Pałac widziany z parku |
Nie znamy daty śmierci Adolfa Buchholtza seniora, wiemy natomiast, że jego najstarszy syn przejął po nim majątek przed rozpoczęciem budowy pałacu. Urodził się w 1847 r. prawdopodobnie w dworze odkupionym od Wilhelma Zacherta. Był to dość duży, murowany budynek i Buchholtz junior mieszkałby w nim zapewne jeszcze długie lata, gdyby nie poprosił o rękę córki bogatego łódzkiego przemysłowca, Karola Scheiblera. Nim otrzymał zgodę na ożenek, rodzice Adeli Marii zjawili się w Supraślu, aby sprawdzić w jakich warunkach będzie mieszkała ich córka. Lustracja nie wypadła po myśli narzeczonego. Dowiedział się, że jeśli chce mieć za żonę Scheilblerównę, musi najpierw wybudować dla niej pałac. Budowa trwała 13 lat. Jeszcze przed jej zakończeniem, a więc przed 1903 rokiem, panna Scheiblerówna stała się panią Buchholtzową. Adolf Buchholtz nie cieszył się długo młodą żoną i nowym pałacem. Kiedy pewnego dnia, w końcu 1903 lub na początku 1904 r. przejeżdżał koło supraskiego klasztoru, wystraszone czymś konie poniosły i wywróciły powóz. Na nic się zdała interwencja lekarzy, poważnie poturbowany niefortunny woźnica zmarł po kilku dniach. Został pochowany na cmentarzu ewangelickim w Supraślu. Jeszcze w tym samym roku wyrosło tam okazałe mauzoleum złożone z kaplicy i grobowca. Zbudowali je w stylu neogotyckim według projektu architekta z Warszawy, Hugo Kudera, warszawscy i krakowscy rzemieślnicy.
Młoda wdowa nie mogła przeboleć straty małżonka. W każdą niedzielę, aż do własnej śmierci, która nastąpiła 30 lat później, odwiedzała cmentarz. Mauzoleum było zawsze dokładnie wysprzątane, nigdy nie brakowało w nim świeżych kwiatów. Nie kontynuowała jednak działalności męża, dobrze prosperującą fabrykę sprzedała w 1910 r. Samuelowi Cytronowi. Jedyna córka Adeli i Adolfa Buchholtzów, Maria, wyszła za mąż za fabrykanta Karola Geyera i przeniosła się do Łodzi. Jednak każdego roku, aż do wybuchu II wojny światowej, przyjeżdżała do Supraśla na wakacje, nawet wówczas, gdy zabrakło matki, zmarłej w 1933 r. i pochowanej obok męża w grobowcu przez nią wzniesionym.
We wrześniu 1939 r. do Supraśla wkroczyli żołnierze Armii Czerwonej i oczywiście rozkradli i zniszczyli pozostawione przez dawnych właścicieli umeblowanie. Gdy pojawili się tu po raz drugi w 1944 r., nie mieli już czego kraść, więc zdewastowali wyposażenie techniczne pałacu. Od całkowitego zniszczenia uratowało dawną rezydencję Buchholtzów przeznaczenie jej po wojnie na szkołę. Szczególnie dobrym posunięciem było przeniesienie z Białegostoku w 1959 r. Liceum Sztuk Plastycznych im. Artura Grottgera. Dzięki temu zachowały się do dnia dzisiejszego nie tylko ściany zewnętrzne pałacu, ale i sala bankietowa, teatr domowy, secesyjna klatka schodowa i secesyjne sztukaterie, gabinet Adolfa Buchholtza oraz wozownia i stajnie mieszczące obecnie szkolne warsztaty tkackie i salę gimnastyczną.
Dawna stajnia i wozownia - dzisiaj warsztaty szkolne i sala gimnastyczna |