Historia dworu w Horodnianach jest dość długa, zaczyna się na przełomie XIV i XV wieku, kiedy to książę Witold nadał litewskim bojarom ziemię nad Horodnianką. Nazywali się oni Horodeńscy, nie wiadomo jednak, czy ich nazwisko wywiodło się od nazwy rzeczki, czy rzeczka wzięła od nich nazwę. Wiadomo natomiast, że założyli wieś i zbudowali siedzibę dworską na niewielkim wzgórzu, w której mieszkali ponad trzysta lat. Dorobili się w tym czasie solidnych zabudowań gospodarczych i gorzelni, założyli stawy i rozległy ogród.
Ostatni z Horodeńskich, Józef Karol, przestał był dziedzicem w Horodninach w 1869 roku. Wtedy to sprzedał swoje włości Adolfowi Reingardtowi. Nowy właściciel nie mieszkał długo w starym dworze, postawił sobie nową siedzibę w innym miejscu – kilkaset metrów na północ od starego siedliska. Przetrwała ona do naszych czasów, ale bardzo zmieniona licznymi przebudowami. Wzniesienie nowego, murowanego dworu oraz kilku budynków gospodarczych wpędziło Reingardta w długi, których nie potrafił spłacić, i po 20 latach majątek stał się przedmiotem publicznej licytacji. Nabyła go wtedy Nadzieja Rajewska, by wkrótce rozpocząć stopniową wyprzedaż gruntów, jako że wartość ich ciągle rosła w związku z rozbudową koszar na Nowym Mieście i szybkim zbliżaniem się Horodnian do miejskich granic Białegostoku.
W 1932 roku resztówkę majątku Nadziei Rajewskiej kupił – znowu na drodze publicznej licytacji – niejaki Landsberg, który nie zamieszkał jednak nigdy w horodniańskim dworze. W lipcu 1937 roku jego właścicielem stał się Stanisław Maciejowski, emerytowany urzędnik z Łodzi. Kupił go dla niego jego syn Józef, oficer Korpusu Ochrony Pogranicza.
"Dwór nad łąkami" w Horodnianach |
Po zakończeniu wojny tragiczny los, zgotowany przez komunistów niemal wszystkim właścicielom podlaskich dworów, nie oszczędził rodziny Maciejowskich. Senior rodu, Stanisław, został zastrzelony na progu swojego domu przez sowieckich żołdaków, gdy próbował wytłumaczyć im, iż na podpałkę lepiej nadaje się sosnowy chrust z pobliskiego lasu niż łamane przez nich w dworskim sadzie gałęzie drzew owocowych. Józef umiera w 1945 roku w krakowskim szpitalu św. Łazarza z powodu ran odniesionych w Powstaniu Warszawskim. Jego syn, Bohdan, członek NSZ, zginął od ubeckiej kuli podczas zasadzki zorganizowanej w 1947 roku na przywódców podziemia w Łodzi. Jedynie Juliuszowi, bratu Bohdana, udało się ujść z życiem. Przyjechał nawet w 1971 roku do Horodnian, by zamieszkać wraz z żoną w opuszczonej właśnie przez Urząd Gminy 1/4 części dworu. Jego dwa pokoje z kuchnią sąsiadowały z urzędem pocztowym i mieszkaniami czterech innych lokatorów. Próby odzyskania całego budynku dworskiego, którego był w dalszym ciągu prawowitym właścicielem, spełzły na niczym i po trzech latach użerania się z miejscowymi władzami zdecydował się na wyjazd do Warszawy, a jeszcze później, w 1977 roku, na sprzedaż swojej siedziby Mieczysławowi Śliwowskiemu.
Elewacja południowa z gankiem i balkonem |
Nowy właściciel z trudem wyeksmitował urząd pocztowy i przypadkowych mieszkańców dworu, systematycznie dewastujących zajmowane pomieszczenia. Mimo iż budynek przedstawiał żałosny widok, zabrał się energicznie do jego odbudowy. Rozebrał rozsypujący się dach, przegniłe stropy i zagrzybione ściany działowe, skuł zewnętrzne tynki, zlikwidował zniszczone piece, zmienił układ wewnętrznych pomieszczeń, obniżył sufity. Najwięcej troski poświęcił elewacjom. Odtworzył oryginalne gzymsy, wstawił nowe okna i drzwi, wzniósł od strony południowej ganek z balkonem, a od północnej – imponujący ryzalit z tarasem na parterze, balkonem na piętrze i tympanonem podpartym czterema kolumnami.
Prace budowlane trwały 15 lat. Przez cały ten czas właściciel i budowniczy w jednej osobie dojeżdżał codziennie do Horodnian z Juchnowca. Nie zrażały go kłopoty administracyjne, permanentne trudności z otrzymaniem potrzebnych materiałów, skąpe własne środki pieniężne. Powoli, z roku na rok zniszczona rudera nabierała kształtów staropolskiej szlacheckiej siedziby. I wreszcie przyszedł taki dzień, w którym Mieczysław Śliwowski wprowadził się z całą rodziną do wzniesionego własnymi rękoma prawdziwego dworu. Dzisiaj mieszkają w nim potomkowie Mieczysława Śliwowskiego, on sam zmarł przed kilkoma laty.