Gostkowo, leżące koło Czyżewa w powiecie wysokomazowieckim, to wieś średniowieczna. Leży w powiecie wysokomazowieckim, kilka kilometrów na zachód od Czyżewa. Już w 1239 roku książę Konrad Mazowiecki wymienia ją w podpisanym przez siebie dokumencie. Musiała więc być założona jeszcze wcześniej, ale kiedy i przez kogo - tego, niestety, nie wiemy. Nie wiadomo też, czyją była własnością przez następnych kilkaset lat, chociaż istnieją przypuszczenia, że jej właścicielami mogli być niejacy Gostkowscy, przybyli nad Brok spod Ciechanowa.
Na przełomie XVI i XVII wieku Gostkowo wchodziło w skład majątku rodziny Godlewskich, których gniazdem rodowym było Godlewo w powiecie ostrołęckim. Być może pierwszym właścicielem z tej rodziny był cześnik nurski Stanisław lub jego syn Adam, nurski skarbnik. Z pewnością panem na Gostkowie był Krzysztof Godlewski, poseł na sejm i starosta nurski w drugiej dekadzie XVIII wieku. W tym czasie stał już nad Brokiem drewniany dwór, będący ośrodkiem dobrze prosperującego gospodarstwa, otoczony parkiem, sadem i ogrodami.
Opuszczony dwór w Gostkowie |
Sto lat później Gostkowo przechodzi na własność Budziszewskich za sprawą powiązań rodzinnych. Z kolei Helena Budziszewska, wychodząc za mąż za Józefa Małowieskiego, gdzieś w drugiej połowie XIX wieku, wnosi mu w wianie gostkowskie włości. Był to wówczas majątek nie byle jaki: ponad 500 mórg lasu, 100 mórg łąk i 1100 mórg ziemi ornej, do tego bardzo żyznej, pszenno-buraczanej, rozłożonej w obrębie czterech folwarków (Dobki, Gostkowo, Helenów i Mianówek) oraz w mniejszej części w kilku sąsiednich wsiach szlacheckich.
Tablica epitafijna Józefa Małowieskiego w czyżewskim kościele |
Nie zawsze duży obszar majątku idzie w parze z właściwym jego zarządzaniem i dochodami z niego czerpanymi. W przypadku dóbr Małowieskich tak się jednak rzecz miała. Świadczyły o tym chociażby obszerne, murowane zabudowania gospodarcze w każdym z czterech folwarków. A wszystko to dzięki wysokiej kulturze rolnej i nowoczesnym - jak na ówczesne czasy - metodom uprawy ziemi, stosowanym przez właścicieli.
Istniejący do dzisiaj dwór zbudowali najprawdopodobniej Małowiescy. Stanął on nad Brokiem, na północno-zachodnim krańcu wsi, liczącej wówczas bez mała 50 zagród. Był to budynek drewniany, oczywiście parterowy, o rzucie prostokątnym, z dachem naczółkowym. Zarówno elewacja frontowa, zwrócona ku rzece płynącej od strony południowej, jak i ogrodowa ozdobione zostały identycznymi gankami, umieszczonymi w osi środkowej. Z budynkiem dworskim sąsiadowały od szczytów dwie oficyny. Jedna z nich mieściła kuchnię, w drugiej znajdowały się pokoje gościnne.
Elewacja ogrodowa dworu |
Do dworu dojeżdżało się od zachodu aleją nazywaną lipową, chociaż wśród wysadzających ją drzew były nie tylko lipy. Prowadziła ona na kolisty podjazd z klombem pośrodku. Budynek dworski otaczał park założony w połowie XVIII wieku. Za Małowieskich rosły w nim stuletnie drzewa, głównie lipy, klony, wiązy i jesiony. W parku znajdowały się cztery stawy, otaczające łukiem dwór. Hodowano w nich karpie, chociaż powstały przede wszystkim po to, aby upiększyć krajobraz.
Św. Jan Nepomucen stoi przy drodze prowadzącej ze wsi do dworu |
Park na krańcu północno-wschodnim przechodził w sad otoczony szpalerami liściastych drzew. W tym też rejonie znajdowała się część gospodarcza złożona z wielu solidnych, murowanych budynków, wśród których wyróżniała się mleczarnia, gorzelnia i spichlerz.
Nie wszystko chyba jednak układało się we dworze pomyślnie, skoro mówi się dzisiaj w Gostkowie, że Józef Małowieski był karciarzem i to takim, iż potrafił przegrać w karty cały folwark. Tak pewnego razu stało się z należącym do jego żony Helenowem. Na wieść o tym pani Małowieska padła martwa. Zrozpaczony dziedzic zastrzelił w jakiejś dziwnej sytuacji swojego rządcę Rypskiego. Miało się to stać za kapliczką stojącą za dworskim parkiem. Chociaż potem został przez sąd uwolniony od winy i kary, zła opinia o panu z Gostkowa przetrwała do naszych czasów.
Za tą kapliczką dziedzic Małowieski zastrzelił ponoć swojego rządcę |
Po I wojnie światowej doszło do parcelacji gostkowskich dóbr. Właścicielem dworu ze 188 hektarami ziemi został inżynier Henryk Sztolzman, naczelnik linii kolejowej Warszawa Wileńska - Wilno. Mieszkał on stale w Warszawie, w Gostkowie zjawiał się rzadko. Przyjeżdżał zwykle salonką, która z lokomotywą czekała na niego na stacji w Czyżewie nieraz kilka dni. W jego imieniu majątkiem zarządzał niejaki Chabowski, związany z Niemką o nazwisku Au, która bardzo dobrze zapisała się w pamięci gostkowian, ratując wielu z nich od śmierci z rąk hitlerowskich oprawców.
Jesienią 1939 roku Gostkowo zajęli sowieccy żołnierze, we dworze kwaterował ich sztab. Dworskie meble zostały przez nich szybko zniszczone, ucierpiał także park. W końcu czerwca 1941 roku majątek miał już administrację niemiecką, która prowadziła normalną gospodarkę, aż do lata 1944 roku. Dzięki temu całe założenie dworsko-ogrodowe wraz z zabudowaniami gospodarczymi przetrwało II wojnę światową w zupełnie niezłym stanie. Dopiero po zakończeniu działań wojennych zaczęła się jego celowa dewastacja. Zachował się jedynie budynek dworski przeznaczony na szkołę podstawową. Najbardziej żal parku. Z jego pięknych, dwustuletnich drzew nie pozostało nawet śladu, a dawny dwór, opuszczony przed kilku laty po likwidacji szkoły, otaczają pastwiska, nieużytki i zaniedbane sadzawki.